niedziela, października 23, 2005

 

Akra

Moje pierwsze wrażenie było raczej negatywne. Przyleciałem do Akry w piątek wieczorem i od razu tego samego wieczora wyszedłem z moim sąsiadem coś zjeść i się po prostu przejść bo po kilkunastu godzinach w samolotach nie dałbym rady inaczej zasnąć. Nasz akademik jest położony na skraju rozrywkowej dzielnicy Osu. To tutaj ludzie przychodzą wieczorem żeby się rozerwać. To tu są najlepsze restauracje, najlepsze bary i night cluby. Spodziewałem się więc szerokich chodników, jasnych świateł, itp. Nic z tego. Jak w prawie całym mieście, nie ma tutaj ani chodników ani porządnego oświetlenia na ulicy. Jak inni, szliśmi więc przez kilkanaście minut skrajem ruchliwej ulicy lawirując pomiędzy innymi przechodniami i unikając pędzących z naprzeciwka samochodów. Dla utrudnienia wzdłuż szosy idzie wąski ale głeboki na ponad pół metra rynsztok, który tylko miejscami jest przykryty. Tak więc zamiast wchłaniać atmosferę miasta i odpocząć po podróży, koncentrowałem całą uwagę na ruchu na drodze i na tym, żeby nie złamać nogi uskakując przed zwariowaną taksówką.

Po trzech tygodniach już takich drobiazgów nie zauważam. Kierowcy jeżdżą szybko ale przewidywalnie a rynsztoków unikam instynktownie prawie nie patrząc pod nogi i w końcu mogę popatrzeć na miasto. W Osu, a szczególnie w małych uliczkach odchodzących od głównej drogi zwanej przez miejscowych Oxford Street, rzuca się w oczy niesamowita ilość barów, restauracyjek i sklepików. Pomimo często raczej prymitywnego wyglądu, wszystko jest bardzo schludnie utrzymane i nie raz już spędziłem wieczór z którymś ze znajomych sącząc zimne piwo przy jednym ze stolików na wolnym powietrzu, rozmawiając i obserwując nocne życie w Osu. Powoli wszystko zaczyna mi się wydawać normalne...


Comments: Prześlij komentarz



<< Home

This page is powered by Blogger. Isn't yours?